Łączna liczba wyświetleń

środa, 28 listopada 2012

Z wizytą u Jego Jaśnie Oświeconej Wysokości Jana Adama II

Herb Lichtensteinu.
 
 
I jak tu nie napisać, że czułam się tam jak w domu i nie wyjść przy tym na snobistyczną, arystokratyczną bździągwę która w rzeczywistości z arystokracja ma wspólne tylko nazwisko i może czasami, w niezwykle rzadkich przypadkach maniery.  A jednak urodziłam się i wychowałam w takiej a nie innej rodzinie, z takim a nie innym nazwiskiem i bardzo często zapominam jakie  wrażenie ono wywołuje. No bo właściwie dlaczego tak się nazywam i ile mam wspólnego z wujkiem Janem i ciocią Marią którzy rezydują w Vaduz – stolicy Lichtensteinu ? Odrzucając rozgoryczenie, że nigdy nie zapraszali mnie na wakacje i wydawane kilka razy do roku przyjęcia sama postanowiłam zrobić im niespodziankę. Podróż do serca tego małego i pięknego księstwa nie trwała długo ale wujostwo przebywali właśnie na nartach w Chamonix więc pocałowałam klamkę. Myślę, że gdybym ich uprzedziła o swoim przyjeździe to do tej wspaniałej, kutej, złotej klamki podłączyli by elektrycznego pastucha  z powodzeniem stosowanego w naszych Bieszczadach albo paralizator, ot żebym dostała nauczkę i nigdy już nie wracała. A tak wciąż się błąkam po całej Europie od pałacu, do parku przez muzea a nawet uzdrowiska powołane do życia przez fortunę należącą do tego zacnego rodu i szukam sensu własnego istnienia. Bo komu by przeszkadzało gdybym to ja szusowała po stokach masywu Mont Blanc a oni na przykład co sobotę odkurzali mi cały dom. Czy proszę o zbyt wiele ?
 
Zamek w Vaduz.
 
 
Najdziwniejsze jest jednak to, że z biegiem czasu czytając coraz więcej o Lichtensteinach i zwiedzając ich ociekające bogactwami posiadłości docierało do mnie bardzo ale to bardzo powoli, że to ród delikatnie mówiąc lekko stuknięty.
No bo kto podpisał rozejm z Napoleonem po bitwie pod Austerlitz ? Kto wjechał w ociekającej złotem karecie do Wersalu, jak pisała Isabelle Bricard „której wspaniałość przewyższała nawet przepych powozów Króla Słońce” ? Kto pobił rekord w najdłuższym – 71 letnim panowaniu w Europie  do tego zachowując stan kawalerski ? Kto miał 36 dzieci ? Albo kto wstąpił na tron w wieku 76 lat ? Kto miał papieża za ojca chrzestnego ? Kto chciał sprzedać księstwo Billowi Gatesowi i zmienić nazwę kraju na Microsoft ? Dzięki komu ten mały skrawek ziemi ma stopę życiową na poziomie Kuwejtu ? Kto jest posiadaczem największej na świecie kolekcji malarstwa - 1600 płócien w tym 27 Rubensa, wartej bagatela cztery miliardy euro ? Kto sprzedał najcenniejsze dzieło z tej kolekcji czyli Ginevra dei Benci pędzla Leonarda da Vinci waszyngtońskiej National Gallery of Art ? Do dzisiaj kwota transakcji pozostaje tajemnicą. Kto zakupił gigantyczną farmę w Teksasie powiększając majątek rodu ? Albo kto dostał łomot pod Grunwaldem ? W jakim kraju nie występuje pojęcie i problem podatków ? Jednak moje ulubione pytanie brzmi – dlaczego hymny Lichtensteinu i Wielkiej Brytanii mają taką samą melodię ?
 

Ginevra dei Benci
Jedyny obraz Leonarda da Vinci znajdujący się w USA.

Czy teraz rozumiecie że nie mogę sobie znaleźć miejsca i wciąż szukam odpowiedzi na dręczące mnie pytania co ja tutaj robię ? Bez względu na to czy jestem w Wiedniu, Vaduz, błąkam się po Polsce, Węgrzech czy czeskich Morawach zawsze odnajduje ślady Jego Jaśnie Oświeconej Wysokości. Lichtensteinowie byli właścicielami 24 miast, 35 osad, 756 wsi oraz 46 zamków i pałaców rozsianych po całej Europie. Byli - bo część dóbr została im nieprawnie odebrana  najpierw po rozpadzie Austro-Węgier w 1918 roku, później w 1948 roku przez komunistyczne władze Czech, Polski i Węgier. Całe szczęście dzisiaj ród może żądać i co ciekawe żąda zwrotu ziem, z których został wywłaszczony.
Największa bitwa wciąż przed nimi o kompleks lednicko-valticki wpisany na listę Unesco a położony na Morawach, w okolicy miasta Mikulov.
 

 
Te dwa wspaniałe pałace połączone ze sobą obłędnym parkiem zostały odebrane Lichtensteinom i do dnia dzisiejszego rząd czeski blokuje ich zwrot prawowitym właścicielom. I wiecie co, wcale się Czechom nie dziwię, bo kto by chciał pozbywać się takiego cacuszka ? Ulubiona letnia rezydencja Lichtensteinów rzuciła mnie na kolana, rozmach całego założenia, oranżeria, parkowe stawy, romantyczne zakątki, to wszystko sprawia, że chce się tam zostać na zawsze. Charakterystycznym punktem orientacyjnym jest 59 metrowy minaret, który ozdabia serce parku. Co tam robi ten element właściwy dla architektury Orientu ?
 
 
 
W odpowiedzi dostajemy kolejne potwierdzenie na to, że członkowie tego zacnego rodu byli i są lekko stuknięci. W parku miał powstać piękny kościół, żeby mieszkańcy okolicznych miasteczek mogli swobodnie uczestniczyć w nabożeństwach ale lokalny samorząd nie chciał współfinansować tego przedsięwzięcia tak więc książę w ramach czystej złośliwości wybudował tylko za swoje pieniądze nic innego jak minaret a działo się to w latach 1797 – 1804. Błądząc po korytarzach Lednickiego zamku naprawdę czułam się jak w domu ale dopiero w bibliotece uczepiałam się palcami ściany i zarzekałam w duchu, że nie opuszczę tego miejsca. Myślicie, że książki tak na mnie podziałały ? Nic z tego, obezwładniły mnie schody – najpiękniejsze kręcone schody jakie w życiu widziałam, wykonane z jednego kawałka drewna. Balustradę rzeźbiono 20 lat ale warto było czekać właścicielom Lednic na to arcydzieło.
 
 
Nie będę pisała, jedźcie na Morawy, zobaczcie to sami - na pewno warto bo włócząc się po czeskich miasteczkach ciągle napotykam ślady rodu na literę „L” – uzdrowisko Velke Losiny i zamek o tej samej nazwie, kolejny pałac – Sternberg, 1340 km kwadratowych czeskiej ziemi, to ziemia Lichtensteinów.
Napisałam to wszystko i nadal wiem, że nic nie wiem, chociaż wraca mi uśmiech i pogodne nastawienie, kiedy sobie przypomnę, że Unia Europejska siedemnastokrotnie prosiła o możliwość przyłączenia się do Lichtensteinu, nie odwrotnie.