|
Naklejka na bagaż z M/S Batory. |
Transatlantyki odeszły w
zapomnienie, zostały zastąpione transkontynentalnymi samolotami i ogromnymi
statkami wycieczkowymi bo we współczesnym świecie liczy się czas, komfort a
przede wszystkim pieniądz. Ogromne, kilku piętrowe hotele-blokowiska pływające
po morzach i oceanach są największym pomnikiem próżności człowieka jaki
kiedykolwiek widziałam. Gorzej, ten pomnik nie zmieścił się nawet w kadrze
mojego małego, chińskiego a przede wszystkim taniego cyfrowego aparatu
fotograficznego. Piszę tak, bo zjada mnie zazdrość. Nie tylko nie stać mnie na
porządny aparat ale i na rejs luksusowym statkiem wycieczkowym gdzieś po
Karaibach. Biorąc pod uwagę stan moich aktywów jedyny rejs na jaki mnie teraz
stać to ten sprzed 200 lat pod pokładem statku więziennego płynącego z Plymouth
do Botany Bay w Australii. Niestety jego organizatorzy nie dawali żadnych szans
na przeżycie podróży. Czym różnił się dawny transatlantyk od współczesnego
statku wycieczkowego chyba przede wszystkim prędkością, po prostu był to
najszybszy z możliwych środków transportu na trasie powiedzmy Gdynia – Montreal. Niestety rozwój lotnictwa wszystko popsuł, zostawiając
nam w zamian możliwość skorzystania z pływającego zoo w którym prędkość nie ma
żadnego znaczenia, liczy się za to komfort podróży i ciężka sakiewka
potencjalnego turysty. Chociaż może tak miało być, może transatlantyki dały
podwaliny do stworzenia nowej gałęzi przemysłu – turystyki morskiej ? Bo jak
pisał ojciec polskiego reportażu Melchior Wańkowicz w 1936 roku dla magazynu Morze – „ znam transatlantyki,
morza z nich nie widać. Tem bardziej –
spraw zagadnień morskich. Z pokładu takiego transatlantyku najłatwiej pisać do rubryki moda i salon,
najtrudniej zaś o morzu”. I coś w tym jest bo pewnie ciężko dotrzeć do dziobu
statku który ma 345 metrów długości jak chociażby Queen Mary 2.
|
Queen Mary 2 - port w Hamburgu. Koszt bydowy statku 700 milionów Euro. |
Wydawać to się
może proste w teorii ale w praktyce pamiętajmy, że luksusowe statki to
labirynty pokładów na których czyha na nas wiele niebezpieczeństw. Queen Mary
zaprasza do jedynego na morzu planetarium ale to nic, liczne baseny,
restauracje, kina, teatry, bary, kasyno, sale bankietowe i balowe, salon
kosmetyczny, spa, palarnia a nawet licząca
osiem tysięcy woluminów biblioteka. Do tego taras słoneczny z leżakami i
recepcja czynna całą dobę, co ważne – akceptująca karty kredytowe Visa i Mastercard.
No i jak tu trafić na prawą albo lewa burtę, dziób czy rufę żeby spojrzeć na
błękitne morze ? Siedemnaście pokładów z czego trzynaście pasażerskich dla 2620
turystów, do tego 1253 załogi co razem daje 3873 osób – małe pływające miasto. Jedno
z moich ulubionych biur podróży przysłało mi ofertę cudownego rejsu przez lądy i morza, osiem dni
na morzu z możliwością zwiedzania Pireusu, Mykonos, Kusadasi, Rodos, Krety i
Santorini za jedyne 3650 zł do tego dopłata za wylot z Wrocławia, obowiązkowa
dopłata lotniskowa, obowiązkowa dopłata transportowa ( nie mylić z lotniskową),
opłata za wizę turecką ( Kusadasi to miasto w Turcji), obowiązkowe opłaty
portowe, obowiązkowe opłaty paliwowe, obowiązkowe napiwki dla załogi, dopłata
do kabiny jednoosobowej, dopłata do kabiny zewnętrznej z bulajem, dodatkowo
bilety wstępu do zwiedzanych obiektów we własnym zakresie oraz opłaty za
lokalnych przewodników, czyli jak do ceny podstawowej dodamy wszystko to co
napisane było drobnym drukiem to jak dla
mnie cena promocyjna wynosi 6600 złotych. Dodajmy do tego wszystkie atrakcje na
pokładzie tej luxtorpedy poruszającej się z prędkością 56 kilometrów na godzinę
czyli około 30 węzłów. Rozliczenia na statku odbywają się w formie
bezgotówkowej czyli po złożeniu odpowiedniej wysokości depozytu w recepcji lub
zarejestrowaniu karty kredytowej otrzymujemy Cruise Id na której rejestrowane
są wszystkie wydatki. Na zakończenie rejsu obsługa recepcji wydaje nam fakturę
z wyszczególnieniem zawartych przez nas transakcji. Po uregulowaniu rachunku
jesteśmy wolni i bogatsi o nowe doświadczenia i wrażenia zdobyte na
wycieczkowcu.
|
Oasis of the seas - największy statek wycieczkowy świata.
Koszt budowy 1 miliard Euro. |
A wrażenia to nie byle jakie bo gdzie jeszcze grają kapitańskie
tango ? Każdego dnia do kabiny otrzymujemy gazetkę pokładową z dokładnym planem
dnia, co się dzieje, na którym pokładzie i o której godzinie. Do mojej kabiny tej bez
okna i jednoosobowej do której musiałam dopłacić 1100 zł ( brak narzeczonego jest
nieekonomiczny) gazetka dociera z opóźnieniem bo mieszkam na najgorszym z możliwych
pokładów czyli tym najtańszym. Jednakże mogę się z niej dowiedzieć że dzisiaj w
klubie na 12 pokładzie jest koncert Enrique Iglesiasa za dopłatą rzecz jasna
albo , że na dzisiejszej kolacji obowiązuje strój wieczorowy. Klapki, albo
sandały czy też byle jaka sukienka w pstrym kolorze nie zaliczają się do stroju
wieczorowego a więc wybierając się w rejs warto zaopatrzyć się w smoking,
ewentualnie garnitur panowie oraz w cały arsenał sukni, biżuterii i innych
dodatków panie. Właśnie tego wymaga od nas pokładowy savoir-vivre.
|
M/S Batory 1936-1969. |
Nie wiem
dlaczego tęsknię za polskimi transatlantykami jak M/S Batory. Czy to ze względu
na nostalgiczny klimat dawnych czasów ? A może dlatego, że z portu w Gdyni nie
wypływa już żaden rodzimy transatlantyk i trochę mi tego żal. Dzisiaj M/S
Batory nie zrobiłby na nikim wrażenia – 160 metrów długości, siedem pokładów
dla 760 pasażerów i 313 osób załogi. Pływał sobie na mniej lub bardziej
spokojnych wodach z Gdyni przez Kopenhagę i Southampton do Montrealu i to wcale nie tak dawno
bo od 1936 roku do 1969. M/S Batory zwłaszcza w czasach komuny był przepustką do innego świata, do wolności. Każdy sprzedany bilet na rejs oznaczał inna historię, prawie każdy pasażer poza zwykłym bagażem nosił w sobie o wiele cięższy bagaż własnych doświadczeń.
|
Odtajnione akta MSW. |
M/S Batory został
sprzedany i zezłomowany w Hongkongu bo taki już los wszystkich wielkich
statków. Każdego kogo interesuje temat
transatlantyków odsyłam na stronę prawdziwego pasjonata tych morskich gigantów – Kuby Chrobota www.transatlantyki.com. Każdemu kto
zdecyduje się na rejs statkiem wycieczkowym życzę szczęśliwej podróży chociaż dla
mnie to jak zamknąć się na tydzień w ogromnej galerii handlowej. A wszystkim
tym, którzy chcą się przekonać na czym polega prawdziwa podróż życia radzę
przeczytać książkę Yanna
Martela albo spokojnie poczekać na film
Anga Lee „Życie Pi”.