Nie, nie chodzi o lokalne
centrum handlowe na wrocławskim Psim Polu, lub jak to udało się przejęzyczyć
znajomemu – „Sucym Polu”. Tytuł odnosi się do zupełnie innej
sprawy, związanej z kulturą wysoką a przede wszystkim ze sztuką. Lubię muzea, wszystko jedno, małe czy duże,
ważne, że w ich wnętrzach mogę się zetknąć z historią, skojarzyć fakty,
przypomnieć sobie coś o czym czytałam. Wizyta w każdym muzeum sprawia, że
historia zapisana na milionach kart grubych ksiąg nagle się materializuje, przybiera
kształt złotego naszyjnika czy pozornie zwykłego, glinianego dzbana. Nuda
powiecie, no może i nuda ale nie dla mnie. Zupełnie inaczej smakują historie o
wampirach po wizycie w zamku hrabiego Draculi, w Transylwanii noc naprawdę jest
czarniejsza. Szaleństwo Heinricha Schliemana niemieckiego kupca, który po dogłębnej
analizie „Iliady” Homera poświęcił życie poszukiwaniu starożytnej Troi
uwidacznia się dopiero w momencie, kiedy na własne oczy zobaczymy ruiny tego
miasta. Bure, spalone słońcem, zupełnie pozbawione kolorytu wykopaliska a jednak to tętniąca
kiedyś życiem Troja króla Priama. O skarbach z grobowca faraona Tutenchamona
przeczytałam bardzo dużo, jak musiał się czuć ich odkrywca Howard Carter, nie
miałam pojęcia. Warto jednak było pojechać do Londynu autobusem pełnym śpiewających
Cyganów na olśniewającą wystawę
kilkudziesięciu przedmiotów wypożyczonych z kairskiego muzeum. Dzisiaj wiem, że
Howard Carter w dniu odkrycia tego wspaniałego skarbu był pijany ze szczęścia.
Ile jeszcze takich przykładów
odkrywa przed nami historia, na pewno setki jeśli nie tysiące. Zaczęłam się
zastanawiać czy odnaleziono coś w tak
spektakularny sposób w naszym pięknym kraju,
przyszło mi do głowy kipu – inkaskie pismo węzełkowe odkryte na zamku w
Niedzicy a potem zrozumiałam, że najciemniej jest zawsze pod latarnią.
Monety z wykopanych dzbanów. |
Późną wiosną 1985 roku podczas
prac na starym mieście w Środzie Śląskiej operator koparki natrafił na 9
litrowy dzban wypełniony ponad trzema tysiącami średniowiecznych monet, zostały
one przekazane odpowiednim ludziom i trafiły do muzeum archeologicznego we
Wrocławiu. Nic wielkiego, jednak trzy lata później podczas prac budowlanych niedaleko miejsca poprzedniego odkrycia grupa
robotników wydobyła z ziemi 1200 identycznych monet. Na szczęście Milicja
Obywatelska zareagowała niemal błyskawicznie i po dłuższych rozmowach
pracownicy zgodzili się oddać skarb, złote monety które ukryli przed MO zdołali odebrać
im agenci SB, którzy również pojawili się na miejscu. Z ziemi wydobyto również fragment
dzbana w którym przechowywane były monety, jego uszkodzenie wskazywało, że
został on równo obcięty łyżką koparki zatem po jak sądzę wnikliwej analizie
postanowiono przeszukać ziemię i gruz z wykopu wywożone na podmiejskie
wysypisko śmieci. Zanim na miejsce
składowania dotarła Milicja Obywatelska i agenci Służb Bezpieczeństwa
informacja o odkryciu skarbu rozeszła się po mieście pocztą pantoflową. Tłumy
niewykwalifikowanych poszukiwaczy przygód i skarbów ruszyły na polowanie. Do
dnia dzisiejszego nie wiadomo ile przedmiotów składało się na skarb średzki i
jak sądzę do dnia dzisiejszego trwa akcja już nie MO a Policji pod kryptonimem „KORONA”, której celem było odzyskanie rozkradzionych klejnotów.
Po zabezpieczeniu materiału z wykopu i przesianiu ziemi służbom udało się
odkryć kolejnych 46 monet, reszta skarbu w tym jego najbardziej wartościowe fragmenty zostały odkryte przez mieszkańców
Środy Śląskiej. Niestety żaden ze szczęśliwych znalazców nie chciał dobrowolnie
oddać skarbu, był on systematycznie konfiskowany przez Milicję podczas
nielegalnych prób jego sprzedaży. W ciągu dwóch miesięcy od odkrycia wiele
fragmentów złotego znaleziska zostało odzyskanych przez MO dzięki rewizjom w
domach mieszkańców. A wreszcie
Ministerstwo Kultury i Sztuki ogłosiło abolicję i każdemu kto dobrowolnie odda
skarb proponowano trzykrotną wartość posiadanego fragmentu złota. A więc
oddawano pierścienie i pogięte części wspaniałej korony ale ozdabiające je
szafiry i rubiny już niekoniecznie.
Zapinka - bransoleta. |
Skarb ze Środy Śląskiej
widziałam tylko raz w Muzeum Narodowym Wrocławia, w specjalnej klitce z
kuloodpornymi szybami którą nazywam komórką pod schodami. Oczywiście należało zapomnieć
o towarzyszącym wystawom na całym świecie zapleczu dla zafascynowanego „oglądacza”
w postaci książek, pocztówek czy jakichkolwiek materiałów promujących takowe
wydarzenie. Na co dzień skarb można oglądać w Muzeum Regionalnym Środy Śląskiej
chyba, że akurat przebywa na światowym tournée. Bo pewnie nie wiecie, że władze
hiszpańskiej prowincji Kastylia i Leon bardzo długo zabiegały o wypożyczenie
korony z początków XIV wieku na wystawę o splendorze panowania królowej Izabeli
Katolickiej. A co to za królowa ? Na przykład w czasie jej panowania Krzysztof
Kolumb odkrył Amerykę, a co ma do tego korona średzka ? Opis identycznego
przedmiotu znajdował się w XV wiecznym inwentarzu klejnotów królowej Izabeli i
do dziś eksperci z madryckiego uniwersytetu nie są w stanie stwierdzić czy to
ta korona, czy jej doskonała kopia pochodząca z rąk tego samego artysty.
Korona średzka. Wartość całego skarbu szacuje się na 250 mln dolarów. |
Niestety nie wiemy z całym
szacunkiem dla mieszkańców Środy Śląskiej czy klejnoty monarsze to całość skarbu, czy gdzieś w prywatnych kolekcjach nie znajdują się
jeszcze bardziej olśniewające dzieła starych mistrzów złotnictwa. I nigdy się
tego nie dowiemy. A może jest jakaś nadzieja, bo przecież wspomniany wcześniej Heinrich
Schliemann podczas wykopalisk w Turcji odkrył zbiór złotych przedmiotów:
pierścienie, kolczyki, naczynia ale najwspanialsze były dwa diademy. Jeden z
nich wyk0nany został z ponad szesnastu tysięcy złotych ogniw utkanych w
misterny wzór. Diadem był tak piękny, że ogarnięty obsesją odkrycia Troi
Schliemann uznał iż jest to diadem Heleny trojańskiej. Podczas II wojny
światowej skarb Priama zaginął i nigdy nie natrafiono na najmniejszy ślad jego
istnienia aż do 1996 roku kiedy to oficjalnie odnalazł się w Rosji. Mam więc
nadzieję, że kiedyś do wiadomości publicznej zostanie podane, że pozostała
część skarbu ze Środy Śląskiej spokojnie spoczywa w piwnicach Ermitażu albo
Muzeum Sztuk Pięknych imienia Puszkina w Moskwie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz