Żeglowanie jest koniecznością, wiedział o tym Odys długie lata powracający do Itaki, wiedzieli Magellan, Kolumb i wielu, wielu innych - twardych i zahartowanych ludzi morza. A jednak szczurowi lądowemu który nie odróżnia rodzajów węzłów marynarskich i nie potrafi nawet wymówić nazw części takielunku rosną skrzydła kiedy czyta czy ogląda przygody o piratach, jednookich marynarzach i kuternogach snujących opowieści przy szklaneczce grogu.
Klawe życie kapitania Sparrowa ma się nijak do życia Jacka Aubreya – mastera i commandera o twarzy Russela Crowe. Kiedy próbowałam przeczytać książki Patrica O'Briana na podstawie których nakręcono film „Pan i władca: na krańcu świata” zabrakło mi cierpliwości. Nie rozumiałam o czym czytam, obce i trudne słowa jak: achtersztag, achterluk, szot czy pikfał kotłowały się w mojej głowie, jak to ogarnąć ?! A jednak można, bo kolega z podwórka książki przeczytał tworząc przy tym dla siebie mini słownik pojęć żeglarskich.
Nie twierdzę, że kobieta nie jest w stanie tego zrozumieć ale nawet w erze równouprawnienia są pewne sprawy których nie powinno się drążyć ani dotykać, niech to co przeznaczone dla mężczyzn takim pozostanie. W dzisiejszym cynicznym świecie takie słowa jak, honor, szacunek, odpowiedzialność mogą wydawać się frazesami ale nie dla nich – ludzi morza, po dziś dzień.
Znalazłam łatwiejszą w odbiorze książkę Karola Olgierda Borchardta pod tytułem „Znaczy Kapitan” ze strachem zaczęłam ją czytać ale bardzo szybko bezgranicznie mnie wciągnęła. Borchardt opisuje postać swojego przyjaciela kapitana żeglugi wielkiej Mamerta Stankiewicza z którym pływał jak sam twierdził po największym gościńcu świata – oceanie. Stankiewicz jawi mi się jako inkarnacja Jacka Aubreya surowy ale szlachetny przywódca trzymający podwładnych w stalowym uścisku dyscypliny ale na morzu to podobno jedyne rozsądne zachowanie. Znaczy kapitan nazywany tak przez współtowarzyszy w związku z nadużywaniem słowa „znaczy” .
- Znaczy, co to znaczy panie kolego ? Często pytał Stankiewicz ku uciesze załogi. Do historii przeszły jego przemówienia w których ilość powtórzeń przeklętego „znaczy” doprowadzały marynarzy do łez, co dziwne w listach przez niego pisanych słowo to nigdy się nie pojawiało. Nie ważne jest to ile otrzymał odznaczeń, jak bardzo zasłużył się dla ojczyzny ale to jakim był człowiekiem i jak bardzo go szanowano. Zginął śmiercią marynarza w 1939 roku ratując swoich ludzi z tonącego okrętu M/S Piłsudski a ci których ocalił na jego nagrobku kazali wyryć słowa „Kapitanie Znaczy – Pamiętamy”.
Kapitan żeglugi wielkiej Mamert Stankiewicz
Karol Olgierd Borchardt wspomina lata studenckie kiedy pływał pod dowództwem kapitana na żaglowcu szkoleniowym Lwów to były czasy hartowania stali i przeobrażenia chłopców w ludzi morza. Znosić musieli wiele, od sztormów łamiących maszty po doskwierający głód spowodowany wyczerpaniem i zepsuciem zapasów przez upał i ciszę na morzu. Pisał on - "z wyraźnymi oznakami szkorbutu rozpoczęliśmy drugi tydzień ciszy, rozmowy toczyły się wyłącznie wokół jedzenia. Z pozostałych zapasów surowy boczek sam, o własnych siłach poruszał się w dowolnym kierunku. Otrzymane figi były właściwie kieszonkowymi ogrodami zoologicznymi”. „....zjawił się kapitan, była to wizyta niezwykła, byliśmy zaskoczeni. Kapitan trzymał w ręku czarna grubą księgę, otworzył ją i zaczął czytać. Był to opis podróży Magellana dookoła świata. Wybrany rozdział dotyczył głodu, podczas którego załoga ugotowała i zjadła wszystkie skórzane części takielunku. Kapitan nie wyciągał wniosków i niczego nie zalecał...kapitan chciał nas przygotować na coś jeszcze gorszego”.
Navigare necesse est, vivere non est necesse - żeglowanie jest koniecznością, życie koniecznością nie jest.
Źródło: zdjęcia i cytaty pochodzą z książki K. O. Borchardta "Znaczy Kapitan" a książka pochodzi z półki :-)